Co nowego u mnie?

Nie wiem od czego zacząć, bo tego posta zaczęłam pisać w tamtym tygodniu.

Ostatnio chodzę cały czas dosłownie wkurwiona. Na świat, na siebie, na swoje życie. I co zabawne to właśnie ta emocja mnie zaczęła motywować i stawiać na nogi. Tak desperacko zmienić coś na lepsze, że stwierdziłam, że działam i nie narzekam. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka.

Zaczęłam sprzątanie mieszkania, i tym razem naprawdę, żeby zacząć normalnie w nim funkcjonować i urządzać. Dodawać dekoracje, zmienić kanapę i lodówkę, kupić dywan (pewnie to już będzie dosyć opornie iść, że względu na ograniczenia finansowe, ale ważne, żeby do przodu).

Od sierpnia chcę zacząć oszczędzać ile się da, ale tak naprawdę myślę, że prawdziwe oszczędzanie zacznę od września. Wtedy rozdzielam się w 100% budżetem z narzeczonym, bo z nim nigdy nie zaoszczędzę, a przy okazji może on w końcu zauważy ile wydaje na głupoty, zachcianki i jedzenie, które często się marnuje i muszę je wyrzucać. Także basta, a ja na tym wyjdę na plus. Zacznę oszczędzać i nadpłacać jakiekolwiek raty. Głównie oszczędzać mam zamiar na jedzeniu - co może mi wyjść na dobre z dietą - bo tak naprawdę głównie na tym mogę. Sobie bardzo rzadko coś kupuję, a wydatki przynajmniej staram się planować. 

W następnym roku chcę jechać do Włoch. Myślę, że uda mi się odłożyć na te wakacje. Marzę o podróżowaniu i mam zamiar spełniać te marzenia. Jeśli mój chłop nie odłoży na wyjazd, to przysięgam, że pojadę sama. Jeśli Włochy nie wypalą, to gdziekolwiek, bo zasłużyłam na wakacje.

Jak ogarnę mieszkanie, to będę więcej ćwiczyć. Muszę się skupić na treningach siłowych, bo zależy mi na szczupłej, ale i umięśnionej sylwetce. Muszę też zacząć brać witaminy i w końcu załatwić sprawę z lekarzami. Powoli zacznę uzupełniać rzeczy na sierpień w zakładkach. Czy mi się uda tym razem? Nie wiem, ale przeżyłam tyle okropnych lat w swoim życiu, że zasługuje na szczęście i takie życie jakiego pragnę. A co najważniejsze, wiem, że mogę i dam radę.


Poza planami powiem co ostatnio fajnego robiłam. Ponad miesiąc po moich urodzinach organizowałam wyjście z tej okazji, zabrałam siostrę z mężem i moją przyjaciółkę z narzeczonym do escape roomu. Bardzo dawno nie uczestniczyłam w czymś takim i jestem zadowolona bo udało nam się wyjść z jednego z najtrudniejszych pokoi. Później poszliśmy do mojej ulubionej meksykańskiej knajpki i bawiłam się naprawdę świetnie. Tydzień później obchodziliśmy urodziny mojej siostry i byliśmy na bilardzie i w tej samej knajpce (tak jej się spodobało, że też chciała tak iść), a skończyliśmy na potańcówce na plaży miejskiej, chociaż szybko się zebrałam z moim narzeczonym, bo byliśmy już zmęczeni. W niedzielę koleżanka zabrała mnie na pyszne śniadanko i kawkę (rzadko się widzimy, bo mieszka w innym mieście i dosyć daleko). Mam zamiar odwiedzić ją we wrześniu jak będę miała urlop.

Chyba skończę już tego posta, bo wyszedł mega długi. Trzymajcie się!

Komentarze

  1. Dobrze, że chcesz wyjść z marazmu, znam ten stan, kiedy za duzo sie dzieje by za cokolwiek sie wziąć, ale kiedy sie zacznie to potem jakos rusza. Robienie list spraw do zrobienia tez bywa pomocne, a ich odhaczanie jest terapeutyczne :) czemu rozdział majątkowy planujesz dopiero od września? W małżeństwie też będziesz chciała mieć rozdzielność? Moze warto o tym pomyśleć, jesli facet sobie nie radzi z kasą, ale szczerze to nie wyobrażam sobie takiego związku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My cały czas praktycznie płacimy po równo (chyba, że jest wyjątkowa sytuacja), i to opcja finansowa, w której żadne z nas nie czuje się pokrzywdzone. Wielu moich znajomych również działa na tej samej zasadzie, więc dla mnie posiadanie wspólnego budżetu to jakaś abstrakcja. A prawdopodobnie od września mój narzeczony kończy L4 i idzie do pracy, więc będzie już zarabiał normalnie i dlatego taki termin.

      Usuń
  2. Bardzo fajny plan. Ja generalnie uważam, że takie małe rzeczy, jak chociażby to uporządkowanie mieszkania mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na nasze życie. Przynamniej tak jest w moim przypadku, bo czuję, że mam nad czymś kontrolę. A jeśli chodzi o oszczędzanie to ja sama uważam, że na jedzeniu najłatwiej jest oszczędzić i w gruncie rzeczy nie jest to takie trudny gdy się planuje posiłki. Serio wierzę, że Ci się uda, czuć od Ciebie motywację w postaci ogromnej chęci zmiany swojego życia ;) Nie wiem czy Cię to zmotywuję, ale ja jeszcze rok temu byłam w zupełnie innym punkcie swojego życia i to ile się zmieniło przez te 12 miesięcy to szok dla mnie samej, także uwierz, że się da.
    Jeszcze nawiązując do komentarza powyżej, dlaczego uważasz, że posiadanie wspólnego budżetu to abstrakcja? Tak tylko pytam, bo zainteresowała mnie ta kwestia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie np. kupować prezentu dla drugiej osoby ze wspólnego budżetu czy spełniać swoje zachcianki za wspólne pieniądze. Też mam potrzebę wiedzieć, że coś jest moje, więc jak kupię za wspólne pieniądze, to rzecz automatycznie jest dla mnie nasza. Ale też tak jak mówiłam większość moich znajomych żyje z oddzielnym budżetem, więc do tego jestem przyzwyczajona.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty