Dzień 15 i 16

Dzisiaj trochę ponarzekam, w kolejnym poście postaram się już być bardziej pozytywna.

Ostatnio naprawdę często się wkurzam na mojego narzeczonego. Nie mogę nic się doprosić, nawet zmywarkę ciężko mu wstawić, a ostatnie dwa miesiące prawie cały czas był na zwolnieniu lekarskim i zapowiada się, że będzie to trwało jeszcze dłużej. Ale on ciągle nie ma czasu na nic i jest zmęczony, graniem  w gry i oglądaniem anime. A ja? Pracuję dzień w dzień, przez jakiś czas też mam dodatkowe zajęcie, które jest bardzo czasochłonne, śpię po 4 godziny dziennie, a ostatni raz na L4 byłam dwa lata temu. I mam mieć siłę i czas, żeby posprzątać, ugotować itp. Jeszcze za jakiś czas planuję znaleźć pracę ja 1/4 etatu, bo finansowo nie wyrabiam (chciałam na pół, ale mi zabronił), zbliża się początek spłaty mojego kredyty studenckiego, dodatkowo spłacamy kredyt, który skonsolidowaliśmy z pierdyliarda mniejszych, które ja zaciągnęłam na jego długi (komornik) i życie, bo przez jego częste zmiany pracy i brak ciągłości pracy, nie mieliśmy za co rachunków zapłacić. Jeszcze temat wesela, potrzebuję przynajmniej 10tys. najlepiej 15tys. zaoszczędzić. W przyszłości dosyć bliskiej chciałabym kupić dom, ale jak to zrobić bez braku oszczędności i chęci do zapieprzania jednej ze stron?

Teraz jakiś pozytywny aspekt ostatniego czasu, waga w poniedziałek wskazała 96kg. Wiem, że pewnie spora część z tego to woda, jednak liczę na kolejne sukcesy w przyszłości.
Dzień 15
- śniadanie: sałatka caprese 
- obiad: wegetariański barszcz ukraiński ( ugotowałam sama, ale ten najbardziej odpowiadał kaloryce, wybrałam większą na 100g)
- podwieczorek: banan, rożek malinowym i sok pomidorowy
- kolacja: 2 kanapki z żółtym serem i sałatą 
- woda:
Razem:

Dzień 16
- śniadanie: wege parówki z chlebem i ketchupem 
- obiad: barszcz ukraiński 
- podwieczorek: wrap z tofu, colesławem i ogórkiem korniszonym 
- kolacja: sałatka z burakiem i cieciorką
- woda:
Razem:

Komentarze

  1. Przykro mi że sama musisz "ciągnąć ten wózek". Chyba wiesz co mam na myśli. Ciężko planować wspólne życie jeśli tylko jedna osoba się stara. Może czas pomyśleć trochę bardziej o sobie? Cieszę się, że waga spada. Oby tak dalej. Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszy mnie to, že wróciłaś na bloga, ale towarzyszy mi również uczucie rozczarowania, gdy czytam nowe wpisy. naprawdę miałam nadzieję, że w międzyczasie pozbyłaś się tego przegrywa. czy naprawdę uważasz, że nie zasługujesz na partnera, na którego możesz liczyć, a przynajmniej takiego, ktòry nie będzie ciągnął Cię w dół? A może tak bardzo nienawidzisz siebie, że chcesz się wykończyć (4 godziny snu, serio, potrzeba min. 5 na utrzymanie podstawowych funkcji życiowych, a 6 żeby mózg poprawnie kontaktował), a żeby nie musieć się do tego przyznawać przed samą sobą trzymasz go przy sobie, by móc zrzucić to na niego. On jest przegrywem, nic z tym nie robi i dobrze mu z tym, a zmieniċ się nie zmieni, bo nie musi, bo Ty mu umożliwiasz kontynuację takiego stylu życia. Przecież jesteś już z nim tak długo, jesteś inteligentna, nie możesz być tak naiwna, żeBay liczyć na to, że nagle zajdzie w nim cudowna przemiana z dnia na dzień? A może po ślubie, nagle o dwunastej żaba zamien się w rycerza? To tak nie działa, na pewno to wiesz. A może miano męczennicy daje Ci poczucie dumy? Chcesz być żeńskim Jezusem? Pamiętasz, jak on skończył? Ostre słowa być może, ale komentarz ma Tobą wstrząsnąć i otworzyć Ci oczy, że zasługujesz na więcej, zasługujesz na wyjście z tego bagna. Czy nikogo wokół Ciebie naprawdę nie obchodzi Twój los, żeby Ci to uświadomić, że ten ślub to najgorsze co możesz sobie zrobić? Czy boisz się samotności i poczucia opuszczenia tak bardzo, że wolisz jednak zostać w tym bagienku na zawsze? Tyle lat już na niego zmarnowałaś, chcesz zmarnować również resztę życia? M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja nigdy nie jest zero-jedynkowa. Po pierwsze znasz tylko moją stronę i mój emocjonalny lament, w którym wylałam swoje żale, bo to moja bezpieczna strefa i wiedziałam że mogę to tutaj zrobić. Po drugie on mimo wszystko jest super facetem i nad sobą pracuje, choć zmiany przychodzą powoli. Trzecia sprawa, ja też się zmieniłam, jestem bardzo świadomą osobą, doskonale widzę sytuację w jakiej się znajduje i żałuję, tylko błędów młodości, bo chciałam za dobrze, a teraz ponoszę tego konsekwencje. Nabrałam też charakteru i już nie dam sobie w kaszę dmuchać. Samotności się nie boję, wręcz bardzo ją lubię. Twój komentarz mną nie wstrząsnął, wiem jaka jest sytuacja, ale znam ją lepiej niż ty, i uwierz mi, że wiem co robię i jestem świadoma wielu rzeczy.

      Usuń
  3. Na wstępie chciałam Ci bardzo pogratulować utraty wagi, początki są najgorsze, ale jak potem zobaczysz pierwsze efekty, to... no to uczucie po prostu uzależnia :)
    Jeśli chodzi o narzeczonego, to pamiętam, że takie problemy miałaś z nim już kilka lat temu. Sama nie czuję się odpowiednią osobą, aby doradzać w tematach związków, ale myślę, że w trosce o własne zdrowie powinnaś coś zrobić. Oczywiście partner może mieć gorszy okres, ale jednak nie kilka lat. Także też musi poczuwać się do odpowiedzialności w kwestiach finansowych, czy zwykłych domowych. Wiem, że to może wydawać się głupie, ale czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze, myślałaś o zrobieniu jakieś rozpiski na zasadzie podziału obowiązków? Albo dokładania się do wspólnego budżetu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie działamy w tym kierunku. Rozdzieliliśmy budżet, żebym nie była stratna, on pracuje nad swoimi wydatkami, wie już że nie może kupować wszystkiego na co ma ochotę. Podział obowiązków też mamy, ale tutaj trochę moja wina, bo mam podejście ja zrobię lepiej. Po prostu zawszę muszę wszystko po nim poprawić. Poza tym poszedł do specjalisty, naprawdę nad sobą pracuje, dlatego dałam mu szansę, a przy zaręczynach jasno postawiłam warunki, i jeśli ich nie spełni to ślubu nie będzie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty