Czas mi zapier**la
Tydzień mi minął w mgnieniu oka, a ja nawet nie zaczęłam się uczyć. W następny weekend mam 5 zaliczeń z czego najbardziej się boję o statystykę. Chciałabym mieć 5 z ćwiczeń z tego przedmiotu, wtedy uniknęłabym egzaminu. Ale chyba mogę tylko pomarzyć.
Jak mam się uczyć w następnym tygodniu mając dzień w dzień na popołudnie do pracy, jakaś masakra.
Moim wybawieniem będzie chyba ta niedziela w którą mam nadzieję ogarnąć chociaż połowę materiału na wszystko.
Plus jest taki, że na angielski muszę tylko powtórzyć słownictwo, z rachunkowości tylko przypomnieć najmniej logiczne księgowania, a z makroekonomii przejrzeć już wcześniej zrobione zadania. Także mimo wszyskto jestem trochę na plusie.
Praca na etat i studia, zwłaszcza w sesji mnie przytłaczają. Brak czasu na cokolwiek ciągły stres i wycieńczenie.
Chciałam napisać już wcześniej, ale jakoś non stop odkładałam to na później i tak minął mi tydzień.
Za to z dietą idzie mi świetnie. Chociaż jeden aspekt jest w tym wszystkim ogarnięty.
Mam nadzieję, że wy sobie lepiej radzicie. Trzymajcie się!
Czyli idzie dobrze :) jakoś sukcesy w diecie zawsze rekompensuja inne bóle ;) wiesz, w twoim wieku też miałam pracę i studia, więc teraz usiłuję (tak, to dobre słowo) odcinać kupony i mieć chociaż piątki popołudniu i soboty dla siebie. W niedzielę od 16.00 znowu siadam do pracy:) życie. Dasz radę! Skończysz studia i... napisalabym, że poczujesz ulgę, ale znajdzie się tysiąc innych rzeczy, którymi wypełnisz tę pustkę czasową.
OdpowiedzUsuń