Kto by się spodziewał...
... a więc wracam.
Długo myślałam czy pisać czy nie. Miałam czas, żeby wysztko przemyśleć i poukładać co nieco w głowie. Nie chcę, żeby ten blog był o moim odchudzaniu, jak do tej pory, a raczej tylko o odchudzaniu. Chcę, żeby był to też pamiętnik. Czasami muszę się wygadać, a skoro w realnym życiu nie mam komu, to przynajmniej puszczę to co mnie dręczy w eter licząc, że znajdę bratni duszę, która w tym samym czasie odczuwa ból, taki jak ja. Bo zrozumiałam, że nie robię tego dla kogoś, a dla siebie.
Będę jeść dużo, a przynajmniej jak na wasze standardy, bo aż po 1600-1800kcal. Czemu? Bo już tyle razy miałam milion prób, milion planów i zamysłów, a efektów ZERO. Tym razem naprawdę wszystko biorę ma spokojnie.
Czuję straszną potrzebę zmiany swojego życia w każdym aspekcie. I może jakieś niewielkie zmiany się poczyniły, ale to jednak za mało, a w dodatku zbyt nietrwałe. Potrzebuję solidnej podstawy i porzadku w głowie, z tym mogę zdziałać cuda i góry przenosić.
Zatrzymajcie się jeśli ktokolwiek tam jest!
Fajnie, że wracasz!
OdpowiedzUsuńTo prawda, że zawsze dobrze jest się wygadać.
Trzymaj się :*
Powodzonka. Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttps://podroz-w-nieznane-jutro.blogspot.com