Szczęśliwi Ci, którzy tego nie doznali
Szybki update jak mi idzie (miał być wcześniej, ale jakoś tak wyszło). Nie jest perfekcyjnie, ale i tak jest lepiej niż przed założeniami. Z całego tygodnia 3 dni nie są perfekcyjne, ale trudno. Przyznam, że gorzej mi idzie z tą częścią odnośnie liczenia kalorii. Ale mam czas i wszystko nadrobię i wypracuje.
Odnosząc się do tytułu chodzi mi o każdy rodzaj zaburzeń odżywiania. Jakże szczęśliwym człowiekiem trzeba być jak nie myśli się non stop o jedzeniu, kaloriach i dietach, o tym jak wygląda się w tych jeansach i czy nasze ubranie nas nie pogrubia, o zbędnych kilogramach, ideałach i centymetrach z talii do zrzucenia. Kiedy jesz bo chcesz i czujesz głód, jesz na co masz ochotę i czujesz sytość jak normalny człowiek, a poza tym nie boisz się jeść. Życie bez ciągłego obwiniania się o zjedzenie za dużo/nie spalenie tych kalorii lub brak treningu. Bez tego chaosu w głowie i ciągłego uczucia oceny przez innych, a najbardziej krytykowania siebie za to, że nie wykonam założonego planu.
Ostatnio dużo myślę o tym jak moje życie wyglądałoby bez ED, czy też byłabym tak gruba jak jestem, czy bym się tak strasznie zadręczała i zazdroszczę ludziom, którzy tego nie doświadczyli.
Trzymajcie się!
Ja też bardzo często o tym myślę. I szczerze mówiąc nie potrafię sobie tego wyobrazić.. jakaś totalna abstrakcja. Miałabym wtedy pewnie bardzo dużo wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam takiego tik toka gdzie dziewczyna pokazuje co je w ciągu dnia (dotąd oglądałam tylko takie w zdrowej wersji), a tutaj laska jadła wszystko co chciała. Nie trzymając się godzin, bez wyrzutów sumienia, nie licząc kalorii, nie dbając o porcje.. Niby nic takiego, a mnie nawet teraz szokuje.
Ja bez ed żyłami 20 lat! Tzn bez odchudzania, bo miałam kompulsywne objadanie, tyle że nie przejmowałam się tym. Na chorobie zaważyło opinie 3 facetów: ojca, kumpla z klasy i mojego chłopaka. Mam nadzieję, że kiedyś odrodzą się jako muzulmanskie kobiety, będą cierpieć nad wyraz...
OdpowiedzUsuńPo kilku latach kontrolowania wagi i spożytych kalorii, jakoś po liceum, "rzuciłam to". I żyłam sobie "normalnie". Tak naprawdę (gdzieś ktoś już o tym napisał), gdy raz wejdziesz do tego świata, już z niego nie wyjdziesz. Zawsze jakaś jego cząstka będzie w Twojej głowie/psychice. Po tym "normalnym" okresie teraz na powrót w tym jestem i to z wagą, do jakiej dążyłam i która miała być moim celem.
OdpowiedzUsuńTo jest prawda- jeśli się raz zanurzyło w otchłań zwaną zaburzenia odżywiania to zawsze ma się to z tyłu głowy i ta otchłań może wciągnąć w najmniej spodziewanym momencie życia. Mi wystarczy jakiś zapach, smak, dziwne uczucie i już wszystko wraca. Czuję niepohamowaną chęć kontroli i powrotu. Przyciąga mnie też atmosfera, która tutaj panuje i poczucie że ktoś mnie wspiera i rozumie.
OdpowiedzUsuńU mnie to samo - niby wyszłam z tego i jem "normalnie", jednak wystarczy jedna iskra zapłonowa, aby wszystko szlag trafił. Niektórych schematów myśli już chyba nigdy się nie pozbędę.
OdpowiedzUsuńTak samo jak myślenia o sobie jako o osobie grubej. 30 kilo w dół, a ja nadal nie mogę ułożyć sobie w głowie tego, że nie jestem już otyła. Idąc do sklepu odruchowo sięgam po rozmiary 44/46, gdzie powoli zaczynam wchodzić w 36. Zewsząd słyszę, że jestem "pick me girl" i szukam atencji, gdzie tak naprawdę fizycznie nie jestem w stanie spojrzeć na siebie i określić tego jak wyglądam.